Historia wypadku na trasie 32 Rajdu Wisły

Strona główna/Artykuły/Historia wypadku na trasie 32 Rajdu Wisły

Historia wypadku na trasie 32 Rajdu Wisły

W tym miejscu chcielibyśmy wam przybliżyć historię tragicznego wypadku na trasie 32 Rajdu Wisły. Podczas tego rajdu zginęła załoga Jan Wojciechowski – Wojciech Augustowski uderzając na prawym zacieśniającym się zakręcie w drzewo. Do wydarzenia doszło w 1984 roku. Grupa zapaleńców postanowiła odnowić tablicę pamiątkową, którą przymocowano po wypadku na drzewie, aby upamiętnić to wydarzenie. Tablica niestety była już tak zniszczona, że postanowiono zrobić nową. Zobaczcie zdjęcia z tego miejsca.

Tablica wrastała powoli w drzewo. Tak to miejsce wyglądało jeszcze kilka lat temu. Mimo tylu lat ludzie dalej pamiętają. W zimowym krajobrazie.
A tak wygląda obecnie. Krótka wzmianka na temat wypadku. Grupa pasjonatów pamięta o tym miejscu. Odnowiona tablica.

Autorem zdjęć jest Marcin Lapczyk

Poniżej artykuł z gazety Tempo opisujący tą tragedie.

Odcinek 10 ostatni

W Zaborzu na starcie do odcinka specjalnego numer 10 stała właśnie kolejna załoga i dosłownie za kilkanaście sekund miała wyruszyć na trasę gdy z mety w Pierśćcu przekazano przez radiostację dyspozycje zatrzymania wszystkich maszyn i skierowanie ze startu karetki, bo rozbiła się załoga numer 36. Stanisława wyka z warszawskiego Auto-Klubu “Rzemieślnik” rozpiął wtedy pasy bezpieczeństwa i wskoczył na rower jednego z widzów, by pomknąć za karetką na miejsce wypadku. Numer 36 – to przecież jego klubowi koledzy, Jan Wojciechowski i Wojciech Augustowski. Ujechał niewiele ponad kilometr i dostrzegł potwornie zmiażdżonego “escorta” Był chyba kwadrans po 10…

Wojciechowski podczas bieżącego weekendu (5-6 października) miał wystartować “ładą” w belgijskim rajdzie Condrex, niejako dla rozgrzewki chciał uczestniczyć w rozgrywanym tydzień wcześniej Rajdzie Wisły. Z wielu powodów nie mógł tego uczynić swoją “ładę” więc poprosił Bogdana Wozowicza by wypożyczył mu swój samochód. Wozowicz odczuwa jeszcze skutki dawnej kontuzji, dokuczają mu bóle kręgosłupa i dla tego zrezygnował ze startu w Wiśle. Wojciechowskiemu z którym się przyjaźnił i z którym uczestniczył wspólnie w kilku rajdach, nie wypada odmówić.- Proponowałem Jarkowi słabszego z moich “fordów escortów”, ale on nalegał bym mu dał tego szybszego. Tłumaczył, że dysponując większą mocą będzie mógł jechać z pewna rezerwę.Wozowicz nie chce nawet wspomnieć tego przeklętego momentu kiedy dał się przekonać…

Wojciechowski z Augustowskim, krótko trenowali pożyczonym fordem “escortem 2000 RS”, a wczesny rankiem w sobotę 29 października jako jedna z pierwszych załóg wyruszyli spod wiślańskiego hotelu Piast na trasę zawodów. Dla wszystkich był to tylko 32 samochodowy rajd Wisły – ale dla nich ten rajd był ostatni. W miarę pokonywania kilometrów wyraźnie się wjeżdżali w 170 konnego smoka. Na odcinku Cisownica – Goleszów uzyskali bodaj 3 czas wtedy jeden z ich konkurentów zapytał czy nie zaszybko? Powiedzieli ponoć: masz racje trochę odpuścimy. Kilkadziesiąt kilometrów później była liczącą 3 km próba Zaborze – Pierściec. Odcinek szybki z dość długimi prostymi. Do tego okolona dość solidnymi drzewami. Około 1200 m za startem był najpierw łagodny łuk w prawo, potem krótka prosta i prawy zakręt coraz bardziej się zacieśniający. Wóz numer 36 przemknął przez łuk z pełna prędkością i bez odjęcia gazu w wjechał w zakręt. W pewnym momencie ślady opon zaczęły oddalać się od po stycznej od krzywizny jezdni i poprowadziły wprost w pień drzewa. Rosnącego półtora metra od asfaltu. Straszliwe uderzenie dosłownie zmiażdżyło samochód. Solidna klatka usztywniająca wnętrze nadwozia prysnęła niczym sklejona z zapałek. Lewy przedni reflektor został wprasowany gdzieś aż do prawego tylnego błotnika.

Gdy po 4-5 minutach nadjechała karetka 36 letni Jan Wojciechowski już nie żył. 28 letniego Wojciecha Augustowskiego ułożono na noszach ale i on zmarł zanim sanitarka dojechała do cieszyńskiego szpitala. Dlaczego jechali tak szybko? To pytanie trochę pozbawione sensu w sporcie którego istota i celem jest szybkość. I to szybkość piekielna. Więc spróbujemy inaczej. Dlaczego pojechali za szybko?

Andrzej Koper zwycięzca 32 Rajdu Wisły i tegoroczny mistrz KDL widzi jedyną przyczynę. W okresie poprzedzającym start do zawodów padały deszcze nawierzchnie były śliskie a przez to podczas treningów trzeb było jeździć stosunkowo powoli. Ale w dniu zawodów pogoda była bezdeszczowa słoneczna i to narzucało konieczność wprowadzenia do opisów dość znacznych korekt. Koledzy sprawdzili po tragedii szczegółowy opis trasy sporządzony przez załogowe numer 36. Dyspozycja odnosząca się do owego elementu oes 10, była zdecydowanie za szybka. Na dodatek był to zakręt bardzo zdradziecki, podstępny. Jadąca kilkanaście minut wcześniej załogo automobilklubu Morskiego załoga Bagiński – Rutkiewicz rozbiła swoje renault s alpinie parędziesiąt metrów dalej naszczęście zawodnicy nie doznali kontuzji. Także Andrzej Lubiak fabryczny kierowca FSM o bodaj 12 letnim stażu miał tam spore kłopoty z opanowaniem maszyny (choć przecież jechał znacznie wolniejszym fiatem 126p)

Wojciechowski a Augustowskim nie byli szaleńcami, samobójcami. Byli sportowcami walczącymi o każda sekundę. Nie szukali śmierci – to jasne. Ale dlaczego uwierzyli ze rajdowa śmierć już na zawsze zgubiła swoją kosę w Tabaszowej nad jeziorem Rożnowskim gdzie kwietniu 1979 zginęli Jerzy Landsberg i Janusz Szajng Od tamtej tragedii Rajdu Krokusów minęło pięć i pół roku. Światek automobilowy – całe to bractwo kolorowych kurtek – teraz żegna na zawsze załogę numer 36. Wojciech Augustowski zostanie pochowany na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie w najbliższy poniedziałek 8 października o godzinie 11 pogrzeb Jana Wojciechowskiego odbędzie się tego samego dnia w Podkowie Leśnej.
Grzegorz Chmielewski artykuł z gazety TEMPO

Kilka historycznych zdjęć z 32 Rajdu Wisły.

Adam Polak z Warszawy na fabrycznym Polonezie. Fot. z archiwum Błażeja Krupy Wiktor Polak – górol z Nowego Targu i samochód rajdowy, o którym dzisiaj mało kto wie – TALBOT 1600TI (poprzednia nazwa firmy to Simca) Fot. z archiwum Błażeja Krupy Nikt nie jest uśmiechnięty. Przed chwilą do parku maszyn dotarła informacja
o œśmierci dwóch naszych Kolegów na poprzednim OS-ie. Fot. z archiwum Błażeja Krupy
Andrzej Lubiak fabryczny kierowca FSM Fot. www.126group2.com Andrzej Koper na Alpinie. R-5 Alpine nie miało dużo mocy, ale było niezwykle
wytrzymałym i w latach 82-85 zupełnie bezawaryjnym autem.Fot. z archiwum
Błażeja Krupy
Z prawej za Fiatem stoi Ryszard Adamek z Krakowa, z lewej Jacek Bartoœ – szef ekipy fabrycznej FSO. Fot. z archiwum Błażeja Krupy


Zdjęcia z archiwum Błażeja Krupy. Polecamy stronę: www.krupa.info.pl
Dziękujemy osobą które przyczyniły się do powstania artykułu.

Screen z magazynu WRC sierpień 2012.

 2,154 wszystkich wyświetleń,  4 wyświetleń dzisiaj

 
styczeń 1st, 2015|Kategoria: Artykuły|Tagi: , , |
Udostępnij

O Autorze:

Administrator strony, newsy, wydarzenia, design, galerie zdjęć. Zapraszam do kontaktu: np126p@gmail.com

Zostaw komentarz