5 minut o… Bartek Tondryk

Strona główna/Artykuły/5 minut o… Bartek Tondryk

5 minut o… Bartek Tondryk

Startuje w GSMP Fiatem Cinquecento, jak prawie każdy z tego pokolenia zaczynał swoją przygodę od startów w kjsach Fiatem 126p,  dobrze pamięta czasy świetności polskich rajdów, poznajcie bliżej Bartka Tondryka w naszym cyklu 5 minut o…

1. Od czego się wszystko zaczęło? Rajd czy wyścig górski? Co było pierwsze?

Cała historia zaczęła się w 1990 roku, kiedy to tata zabrał mnie na pierwszy rajd. Z racji, że jestem rodowitym “krakusem”, był to oczywiście Rajd Krakowski, bodajże siedemnasta jego edycja. Jako mały chłopak, podziwiałem wtedy na starcie Mariana Bublewicza w Fordzie Sierra, Andrzeja Kopera w Golfie oraz całą rajdową “śmietankę” tamtych czasów. Wtedy to złapałem totalnego, pochłaniającego mnie do dziś bakcyla, czyli odpowiadając na drugą część pytania – oczywiście pierwsze były rajdy. Już wtedy przeczuwałem, że ciężko będzie mi się z tego wyleczyć. Zapach rajdowego paliwa z Sierry “Bubla” pamiętam do dzisiaj, niezapomniane chwile. Moje dzieciństwo przepełnione było pasją do motoryzacji, przeplataną z piłką nożną, nie ukrywam, że kochałem grać w piłkę, do dzisiaj mi to zostało. Graliśmy jako małolaty w klubie, potem w różnych ligach amatorskich itp., ale to nie o piłce ma być mowa, więc do celu 🙂

Wyścigi górskie poznałem bliżej na studiach, na Politechnice Krakowskiej, gdzie spotkałem świetnych kolegów, właściwie braci (Krzysiek i Kamil Krajnik), którzy właśnie w tym czasie planowali rozpocząć swoją przygodę z GSMP. Gadka się nam kleiła, rozumieliśmy się doskonale, więc stworzyliśmy pseudo zespół wyścigowy, ja siedziałem na serwisie, a chłopaki sobie jeździli, nie było wielkiego budżetu, spaliśmy w samochodach – piękna przygoda. Właśnie w ten sposób poznałem piękno wyścigów górskich – luz brak napięcia czasowego, jakie jest w rajdach, grille na serwisach, rodzinna atmosfera, to tylko część pozytywnych aspektów, która urzekła mnie w “górach”. Przejeździliśmy z chłopakami w tym składzie ze 2-3 sezony w GSMP oraz nieliczne rajdy (w tym dwie Barbórki Cieszyńskie). Tak to właśnie się zaczęło, potem już było tylko z górki 🙂

2. Jaki był Twój pierwszy samochód do użytku w sporcie?

Moim pierwszym samochodem był oczywiście popularny “maluch”, czyli kultowy fiat 126p. Ten samochód postanowił nauczyć mnie porządnie mechaniki (psując się standardowo, jak to maluchy, czyli non stop) oraz tzw. “szybkich rączek”. Mówią, że jak okiełznasz malucha, to pojedziesz już wszystkim – jest w tym dużo prawdy :). Mój pierwszy malec miał klatkę, kubły, “jakieś tam” zawieszenie i dość przyzwoicie zrobiony silnik. To nim wystartowałem w pierwszym Kjs-ie (rok chyba 2004), to właśnie nim uczyłem się jazdy na suchym, mokrym, na śniegu itp. Dojeżdżałem nim również na studia, do sklepu, na wakacje – uniwersalna maszyna, kawał porządnego żelastwa. Ale jak coś jest do wszystkiego, to… szybko się zużywa, maluch posłużył mi jakieś dwa lata i został sprzedany w stanie agonalnym. Po przeróżnych przygodach mechanicznych z maluchem, stwierdziłem, że czas coś zmienić na coś innego, kupiłem więc… malucha:), tym razem czerwonego… Ten za to miał historię w GSMP, klatkę z Ireco, zdrowe nadwozie, a silnik do niego wyrzeźbiłem zupełnie sam. Rozpocząłem nim starty, będąc już mieszkańcem Bielska-Białej. Potem była Fiesta (chyba najbardziej wdzięczne autko, jakie kiedykolwiek posiadałem), no i resztę historii już znacie 🙂

3. Startowałeś w KJSach itp imprezach gdzie startuje się z pilotem, jednak cel był jeden… wyścigi górskie?

Kjs-ów, przeróżnych sprintów i kręciołków przejechałem w życiu tyle, że najzwyczajniej w świecie przestało mnie to troszkę bawić. Pamiętam moment, kiedy powiedziałem sobie “chłopie, albo idziesz gdzieś wyżej, albo zawijaj manatki, bo się wypalasz powoli”. Impulsem do wyrobienia licencji był między innymi wyścig w Limanowej. Corocznie powtarzałem sobie, że muszę kiedyś tu pojechać. W ubiegłym roku zaparłem się na dobre, usiadłem z moim serdecznym kolegą (dziś serwisantem – Dawidem Krzempkiem) przy piwie i padła decyzja “jedziemy za rok”. No i cała maszyna ruszyła… Cała papierologia, przygotowanie samochodu, kupno “gratów” z aktualną homologacją itp. – w życiu nie podejrzewałem, że tyle tego jest! Ale poszło nad wyraz gładko, do dziś nie jestem w stanie tego pojąć, jakim cudem to spore przedsięwzięcie się udało. Już w maju, zupełnie na spokojnie mogłem stanąć na starcie otwierającego sezon Mistrzostw Polski wyścigu w Załużu.

A czemu właśnie wyścigi Górskie? Przede wszystkim przekonała mnie atmosfera, tłumy ludzi, świetna organizacja, piękne miejsca, widoki, ogólnie bardzo przyjazna impreza dla fanów motoryzacji i nie tylko. Bardzo ważnym dla mnie aspektem było również to, że w “górach” samochód dużo mniej się zużywa, zawieszenia nie dostają aż tak mocno, opony wystarczają na dłużej, co przy ograniczonym budżecie jest chyba kluczowym faktem, przemawiającym za wyścigami. Jednym słowem – jest duże prawdopodobieństwo, że jak zbudujesz sobie autko własną krwawicą, to w prawie niezmienionym stanie przetrwa ono cały sezon, jak oczywiście się go przypadkiem nie “zburzy” w ferworze walki 🙂

4. Dlaczego zostałeś przy CENTO a nie zdecydowałeś się np na Hondę?

Bardzo dobre pytanie, lecz niestety nie jestem w stanie udzielić na nie odpowiedzi, musiałbym udać się na porządną psychoanalizę. Sam nie wiem, czemu ten samochód jest ze mną do dziś, po tym, ile napsuł mi krwi przez dwa lata 🙂 Awaria goniła awarię, każdy na czele ze mną rozkładał ręce, takie mi niespodzianki szykował na każdym kroku. Skrzynię biegów rozbierałem już z zamkniętymi oczami, cały czas cos przerywało, parskało, pękało – naprawiłeś jedno, psuły się trzy inne rzeczy – jednym słowem dramat i depresja na kółkach. W dodatku Fiacik, z racji swoich gabarytów i proporcji, prowadzi się słabo… Czemu więc jest ze mną? Postanowiłem dać mu ostatnią szansę, no i nadszedł ten dzień… po wymianie prawie wszystkiego, co można było wymienić, samochód jak po dotknięciu czarodziejskie różdżki, stał się totalnie bezawaryjny i bezobsługowy. Pierwszy wyścig w Załużu, dwa dni ścigania, obawiałem się fali awarii, tradycyjnie, a tu.. zupełnie nic – laliśmy paliwo, sprawdzaliśmy olej i tyle, na tym kończyła się obsługa serwisowa, cud! Kolejna Runda – Limanowa – powtórka z rozrywki, myliśmy tylko szyby, a sprzęt jechał jak nowy, ani przez chwilę się nie zająknął. Pokochałem go od nowa i tak zostało. Dzięki niemu spełniam swoje marzenia!

5. Jak finansujesz swoje starty?

Swoje starty finansuję niestety w większości z własnej kieszeni, cały czas z nadzieją, że ta sytuacja ulegnie zmianie. Mam też grono partnerów, bez których żaden start by się nie udał, bo dzielnie dokładają się do każdej rundy. Mój własny wkład, plus pomoc tych dobrych ludzi, tworzą mój budżet. Tu należą się moje ogromne podziękowania wspaniałym ludziom, rozumiejącym dobrze rajdowo-wyścigowe realia i nie odwracającym nigdy głowy, kiedy jest potrzeba wsparcia: koledze Tomkowi (Alusolution), Krzyśkowi (Barnat Ubezpieczenia), Irkowi, Markowi (wynajmijgo24.pl) i Arturowi (Foto Artur), bez których pomocy byłoby naprawdę bardzo ciężko.

6. Kto jest największym twoim wsparciem?

Na wsparcie na prawdę nie mogę narzekać, dostaję je od rodziny – żony, dzieci, rodziców, przyjaciół. To właśnie moja żona – Dominika, pukała od drzwi do drzwi, tworząc mój budżet na starty praktycznie od zera. Pomogli przyjaciele – początkowo samochód budowałem głównie z Dawidem Krzempkiem i Miłoszem Porębą, potem już w trakcie sezonu doszli Marcin Kubica oraz Dawid Szpyra, to właśnie cała nasza ekipa i w takim składzie jeździmy na zawody. Oczywiście nie mogę zapomnieć o moim synu – Kubie, przepełnionym pasją dziesięciolatku,  który jeździ zawsze i wszędzie z nami. Wszystkim serdecznie i z całego serca dziękuję!

7. Sportowy/życiowy idol?

Za czasów dziecięcych, był nim Marian Bublewicz. Od zawsze również podziwiałem Krzyśka Hołowczyca, pamiętam dobrze jego występy w Mistrzostwach Polski i Europy, jednym słowem – jak jechał Hołek, ziemia drżała, tłumy krzyczały, to była jakaś magia. Pamiętam jak dziś jego przejazd na prologu Rajdu Polski, na Krakowskich Błoniach w 1999 roku – nie dosyć, że gość jechał niezwykle widowiskowo, to jeszcze potrafił z tego zrobić niesamowity wynik czasowy, totalny ewenement! Nie tylko potrafił świetnie jeździć, w dodatku wypowiadał się bardzo elokwentnie, budował niesamowitą atmosferę, bratał sobie ludzi – brakuje nam dzisiaj takich autorytetów. Dziś rajdy są bardziej nijakie, brakuje wielkich osobowości – takich jak np. Hołek, Kulig, Kuzaj – to między innymi oni tworzyli rajdy i atmosferę! Dziś jest niestety tylko nasz niesamowity Kajto, a dalej długo, długo nic…

Jeśli chodzi o autorytet życiowy, są nim bezsprzecznie moi rodzice, to oni na przestrzeni lat ukształtowali mój charakter i musieli znosić różne moje wybryki (naprawdę nie byłem grzecznym chłopcem). Tata zaszczepił we mnie wszystkie moje pasje, zainteresowania i sportowy tryb życia, mama jest ostoją kultury, gracji i spokoju, ma genialny charakter – z tych połączonych sił, powstałem ja 🙂 łączę w sobie cechy jednego i drugiego, to moi życiowi idole!

8. Plany na przyszłość?

Moje plany na przyszłość są proste – przejechać cały sezon w “górach” i ze dwa, trzy rajdy w okolicy. Muszę poczynić jeszcze kilka inwestycji w samochód, to może pewnie zweryfikować moje plany i portfel tuż przed sezonem :). Co będzie – najbliższa przyszłość pokaże, na pewno na dzień dzisiejszy skupiam się nad znalezieniem solidnego partnera do startów, żebym nie musiał łatać chaotycznie budżetu, jak to ma miejsce właśnie dzisiaj. Chcę robić to, co do tej pory, tylko z większym spokojem, zredukować choć minimalnie udział własny we  wszystkich czynnościach, związanych chociażby z przygotowanie samochodu, a do tego jest potrzebna kasa i kółko się zamyka 🙂

9. Przygotowywałeś się fizycznie do startów?

I tu mnie masz, mogło być lepiej, ale nie jest źle 🙂 Sporo jeżdżę na rowerze, spaceruję z dziećmi i chyba tyle 🙂 Piłka poszła w odstawkę, brakuje ekipy, żeby się skrzyknąć i coś pokopać. Natomiast bardzo lubię hokej i po sezonie wyścigowym na pewno wrócę do amatorskich treningów, bo to genialny sport i niesamowicie buduje kondycję! Póki co, mocno pochłania mnie siedzenie w garażu i przygotowywanie samochodu, muszę to jakoś pogodzić.

10. Dlaczego nie RO? koszta chyba są podobne ?

Odpowiem szczerze – mam wrażenie, że dzisiejsze rajdy są troszkę nijakie. Mam porównanie do tego, co działo się kiedyś, czyli koniec lat 90, początek 2000. Wtedy problemy były nieco inne, niż obecnie – trzeba było zaparkować gdzieś auto, żeby obejrzeć oes, co graniczyło z cudem, bo tylu było kibiców; drugi problem – dopchać się i coś zobaczyć, nie było szans – takie były tłumy! Nie było ograniczników cięcia, downsizingu, za to były Wurce, szalone Kit-Car-y, telewizja, markowe puchary i wielkie osobowości. Były też reklamy papierosów, komu to przeszkadzało? Nie paliłem wtedy i nadal nie palę… Natomiast wyścigi górskie maja teraz swoje złote lata, są tłumy, są szybkie i mocowo niczym nie ograniczone samochody, są formuły, są wielcy sponsorzy, jest kasa, mamy też w Polsce Mistrzostwa Europy. Dlatego między innymi wybrałem “góry”. To jest oczywiście moje zdanie – jasna sprawa, że można się z nim nie zgodzić.

11. Co na Twoja pasje Twoja rodzina?

Rodzina mocno mnie we wszystkim wspiera, wystarczy popatrzeć, co działo się na Limanowej – byli dosłownie wszyscy, za co z całego serca dziękuję! W rodzinie siła, w życiu bym nie pomyślał, że tylu ich się zjawi! Na serwisie siedział mój 10-letni Kuba, a gdzieś przy trasie kibicowała żona z 5-letnią córką – Zosią! Na starcie rodzice, kuzynostwo rozsypane po całej trasie, niesamowita chwila! Mam to szczęście, że nikt nie protestuje i nie mam ani grama zgrzytów odnośnie moich startów, powiem więcej, mam pełne wsparcie w startach, a to jest solidny fundament!

12. Auto marzenie?

Marzenie nie jest jakieś bardzo wygórowane, nie chcę 800 konnego Lancera, czy czegoś podobnego, nie muszę mieć hostess, ani super rozgłosu 🙂 – chciałbym nabyć kiedyś Citroena C2 R2 Max i bawić się nim w wyścigach oraz rajdach. To szalony samochód, który zawsze mi się podobał, wściekła A-grupa, takie uwielbiam! Sam dźwięk tego urządzenia, to jest jakaś poezja! I właśnie tego sobie życzę 🙂 A odnośnie “Cienkiego”, to obiecałem go już synowi, więc musi zostać!

13. JAKI JEST BARTEK TONDRYK?? 🙂

Nie mnie to oceniać, ale postaram się być obiektywny. Na pewno nie biorę życia na poważnie – mam do niego dystans, na co dzień patrzę na wszystko przez różowe okulary, nie lubię niepotrzebnej powagi, sztywniactwa, hipokryzji oraz nienawidzę snobizmu. Jestem osobą bardzo wesołą, lubię robić nieszkodliwe żarty. Mam świetną ekipę w pracy, to spece od dobrego humoru, dlatego chodzę tam z przyjemnością. Moi bliscy mówią, że potrafię sobie bratać ludzi, pewnie mają rację. Jestem skromnym chłopakiem i lubię skromnych ludzi, mam ogromny szacunek do drugiego człowieka i zwierząt, imponują mi ludzie z pasją, nienawidzę szpanu i udawania, typowo “Fejsbukowego” przerostu formy nad treścią, fotografowania żarcia. To chyba tyle 🙂

A tak na marginesie, to mieszkam w totalnie szalonym miejscu, na moim podwórku jest sześć garaży, z czego tylko w trzech normalni ludzie, parkują normalne samochody… Traf, lub jakaś nadprzyrodzona siła sprawiły, że wśród sąsiadów mam fantastycznych chłopaków o identycznej pasji, więc obok w garażu stoi gotowa do startu, A-grupowa Astra GSI Marcina Kozaka, po lewej stronie zaś, rodem z RSMP, parkuje rajdowe Clio kolegi Marka Nycza, ot sąsiedzi 🙂 Zawsze mogę liczyć na ich pomoc i dobre słowo. Przypadek? nie sądzę 🙂

 

 

 

 308 wszystkich wyświetleń,  2 wyświetleń dzisiaj

 
wrzesień 21st, 2018|Kategoria: Artykuły|Tagi: , , , , |
Udostępnij

O Autorze:

Administrator strony, newsy, wydarzenia, design, galerie zdjęć. Zapraszam do kontaktu: np126p@gmail.com

Zostaw komentarz