Kajetan Kajetanowicz dzieciństwo i młodość spędził na ustrońskim osiedlu Manhatan, gdzie jego rodzice mieszkają do dzisiaj. Ponieważ mieszkanie znajduje się na dziewiątym piętrze, więc z okna miał nie tylko piękne widoki na Beskidy, ale także widział z góry rodzinne miasto. Edukację rozpoczął w Szkole Podstawowej nr 1. Lubił geografię, bardzo lubił wychowanie fizyczne. Zainteresowania z podstawówki okazały się prorocze, bo dzisiaj Kajto jest zawodowym sportowcem i wiele podróżuje. Pytany o ulubione dyscypliny sportowe z czasów młodości wymienia piłkę nożną, siatkówkę i koszykówkę.
– Siatkówka i koszykówka to gry; w których wzrost odgrywa bardzo ważną rolę, więc było to dla mnie pewnym ograniczeniem, gdyż do najwyższych w klasie nie należałem (śmiech), ale “brakujące” centymetry nadrabiałem zaangażowaniem. W biegach dobrze czułem się w sprintach. Dystans powyżej kilometra nie był moją mocną stroną – wspomina Kajetan Kajetanowicz.
Podkreśla, że mieszkanie na największym osiedlu w Ustroniu było dla młodych chłopców ciekawe i barwne. Bo kolegów do kopania w piłkę na prowizorycznych boiskach, ślizgania się zimą na górce między szkołą a osiedlem czy do innych zabaw nigdy nie brakowało. Na osiedlu zawsze coś się działo i na nudę nie było miejsca. A tego, że zawarte wówczas przyjaźnie przetrwały próbę czasu najlepiej dowodzi fakt, iż obecnie w rajdowym zespole Kajetana Kajetanowicza jednym z jego najbliższych współpracowników jest dawny kolega z tego samego bloku.
Po podstawówce chłopak z Manhattanu postanowił kontynuować naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Wiśle. Wybór nie był przypadkowy – od starszej siostry wiedział, że to fajna i dobra szkoła. Aby do tego wyboru przekonać dwóch kolegów z Ustronia użył bardzo przekonującego argumentu.
– Chłopaki nie były do końca przekonane do ogólniaka w Wiśle więc powiedziałem im, że mama zeszyty starszej siostry, dzięki którym będzie na łatwiej. Pomogło i wszyscy w trójkę poszliśmy do tej szkoły – mówi Kajetan Kajetanowicz.
Ale początek nauki w nowej szkole nie do końca ułożył się po myśli “trójki z Ustronia”. Na pierwszą lekcję weszli jako ostatni i w klasie była tylko jedna całkowicie wolna ławka – w pierwszym rzędzie. Ponieważ nauczycielki jeszcze nie było, więc przenieśli ławkę na sam koniec lekcyjnej sali i usiedli w niej wszyscy trzej. Kiedy nauczycielka, która była wychowawczynią tej klasy i która również mieszkała w Ustroniu, weszła do sali, natychmiast zorientowała się co zrobiła trójka jej uczniów. Fakt, że ich wychowawczyni była ustronianką, pewnego razu zrodził też inny problem.
– Dostaliśmy kiedyś cynk, że w pewnym sklepie w Katowicach są adidasy, których posiadanie było naszym marzeniem. Wiem, że dzisiaj brzmi to nieprawdopodobnie, ale ci, którzy pamiętają tamte czasy wiedzą, że zdobycie markowych butów było wręcz karkołomnym wyzwaniem, dla którego młody człowiek gotowy był zrobić bardzo wiele. Czekanie na wolny od nauki dzień nie wchodziło w grę, gdyż taki towar znikał ze sklepowych półek w ekspresowym tempie. Więc zapadła decyzja, że nazajutrz zamiast do szkoły, jedziemy do Katowic po adidasy. Ale autobus do Katowic odjeżdżał niemal o tej samej porze, co ruszający z sąsiedniego stanowiska na ustrońskim dworcu PKS autobus do Wisły, którym również my powinniśmy jechać. Sporo wysiłku kosztowało nas więc to, żeby wejść do :katowickiego” autobusu niezauważonymi przez naszą wychowawczynię – mówi, śmiejący się rajdowy Mistrz Polski.
Choć Kajto czas spędzony w wiślańskim ogólniaku wspomina dobrze i ciepło, oraz podkreśla, że każdemu z nauczycieli tej szkoły coś w swojej osobowości zawdzięcza, nie jest jego absolwentem, bo z czasem Liceum Ogólnokształcące w Wiśle zamienił na Liceum Ekonomiczne w Cieszynie. Gdy je ukończył, rozpoczął naukę w funkcjonującej tam szkole policealnej. Powód tej decyzji był typowy dla wielu ówczesnych młodych chłopców.
– Poszedłem do szkoły policealnej dlatego, że nauka w niej dawała odroczenie od służby wojskowej. Tak więc choć nigdy do wojska nie trafiłem, dzięki niemu zdobyłem dodatkowy zawód – technik administracji – wyjaśnia dzisiejszy mistrz szybkiej jazdy samochodem.
Co ciekawe, zarówno jego rajdowa pasja, jak i początki sportowej kariery mają bardzo lokalne korzenie. Bo rajdowego bakcyla połknął jako mały chłopiec, gdy tata zabrał go na Rajd Wisły. A kiedy po zakończeniu edukacji zaczął pracować w Ustroniance i jednocześnie stawiać pierwsze rajdowe kroki, to właśnie macierzysta firma stała się jego pierwszym poważnym sponsorem, dzięki któremu z malucha przesiadł się do żółtego seicento. I choć z czasem drogi Ustronianki i rajdowca z Ustronia się rozeszły, to Kajto w samych superlatywach wspomina czas spędzony w tej firmie i współpracę z nią na polu sportu samochodowego.
Kajetan Kajetanowicz nie tylko nigdy się z Ustronia nie wyprowadził, ale jest wręcz ambasadorem tego miasta i regionu – podkreśla, że jeśli tylko ma ku temu okazję, zachęca do odwiedzania nie tylko swojego rodzinnego miasta, ale całego powiatu cieszyńskiego. Przyznaje, że miał propozycję przeprowadzki do innego miasta ale ją odrzucił. Bo w Ustroniu żyje się mu naprawdę dobrze, tu „resetuje się” po trudach sportowej rywalizacji i tu ładuje wewnętrzne akumulatory przed kolejnymi startami.
– To po prostu moje ukochane miasto – mówi Kajetan Kajetanowicz.
SŁAWOMIR KOROWSKI
Głos Ziemi Cieszyńskiej NR 33 21.VIII.2015
385 wszystkich wyświetleń, 2 wyświetleń dzisiaj
Zostaw komentarz